Translate

Akademia Hamerhall

Bohaterowie:

Nirvana Stalone ( czyt: stalołn)- ma 16 lat. Jest ciemną brunetką, o bladej cerze i ciemnobrązowych oczach w której żyłach płynie krew wiedźmy.
Ma stanowczy charakter, zawsze stawa na swoim, jeśli zdanie innych jej się nie podoba to je olewa, nie obchodzi jej negatywna opinia publiczna na jej temat ( co nie znaczy że nie lubi robic wrażenia swoim wyglądem) , jest zimna i wredna. Na razie jednak stara sie zgrywać grzeczną, nie robiącą żadnych problemów dziewczynę. Ma mało przyjaciół ponieważ jest bardzo krytyczna. Jej towarzysz nie może być podległy jej. Strasznie nie lubi osób które są ciche i nie mają własnego zdania. Jedyną osobą której bezgranicznie ufa jest jej magiczny pamiętnik z którym prowadzi zażyłe konwersacje. Jednak z czasem jej buntowniczy charakterek zacznie ustępować.

Sly( czyt: slaj) Crow( czyt: kroł)- ma 16 lat. Jest Brunetem o zielonych oczach i jasnej cerze. Jest czarnoksiężnikiem. Sly jest czarujący i zabójczo przystojny. Szarmancki, marzenie każdej z dziewczyn. Jest jednak też zapatrzony w siebie i arogancki. Jego przyjaciel często się z nim sprzecza, jednak zawsze się godzą ( czasem szczerze, a czasem przez zaklęcie) . Sly jest bardzo tajemniczy, w sumie to mało kto w ogóle wie coś o nim.

Bohaterowie drugoplanowi:

Eva- elf. Przyjaciółka Nirvany. Niektórzy z was mogą się dziwić czemu, akurat z nią Nir będzie się przyjaźnić. Teoretycznie ich usposobienia są aż nadto różne, jednak z biegiem czasu zobaczycie iż zapobiegnie to wielu katastrofom.

Katty- Czarownica. Również jest przyjaciółką Nirvany. Można powiedzieć, że bratnią duszą. Nasza bohaterka będzie razem z nią mieszkać. Wygląd: patrz rozdział 5.
Mama Nir: Sasha- Czarownica.Nie chce powiedzieć Nir nic o jej ojcu.

Dyrektor Mosamore ( czyt: mosamor)- NIC NIE MOGĘ POWIEDZIEĆ.

Karew- Przyjaciel Slya.

Mandy- NIE ZDRADZĘ

inni- trójca, nauczyciele, elfy, wilkołaki, wampiry, ojciec Nir i wiele innych.



( BŁAGAM KOMENTUJCIE HAHA)

Wiem że dla was taki komentarz to nie wiele a dla mnie ( pozytywny) komentarz pod postem to wielkie osiągnięcie.





                                                   Rozdział 1





     
       - Nirvana proszę cię przestań w końcu z nim gadać i zacznij się pakować dziecko!- krzyknęła do mnie mama z korytarza.
      - Może dasz mi w końcu spokój?!- odkrzyknęłam oburzona. Nie dość, że mnie wysyła do innego kraju to jeszcze może mi z moim pamiętnikiem zabroni gadać?! Zero prywatności.- A tak swoją drogą to mam wielką nadzieję, że nie podsłuchiwałaś! Będę gadać z ....... ile tylko będę miała ochotę i mi nie zabronisz!- wołałam do niej zła.
    - Nirvana uspokój się i to już!
    - Nie?!
 Jezu jak ja się ciesze, że mój pamiętnik potrafi ze mną rozmawiać, bo gdyby nie on to bym chyba oszalała, jeszcze żyjąc w domu z tą wiedźmą. Jak ona może mi to robić?! Czy ją nie męczy sumienie? A w sumie z drugiej strony zostanie tu na 2 lata całkiem sama to może się uspokoi pod względem psychicznym. Teoretycznie teraz powinnam skończyć obrażać w myślach moją matkę i serio się spakować, ale myślę że moje ego jest zbyt wielkie żeby wykonać to teraz. A tak szczerze to co złego było w sprawieniu, że ciuchy tej wrednej idiotki były całe w błocie? Zasłużyła sobie, a z resztą wcześniej wcale nie wyglądała lepiej. Czy to od razu jest powód do wysyłania mnie do jakiejś głupiej szkoły z internatem dla ponad naturalnych na KARAIBACH? Nie rozumiem! Dopiero 3 raz użyłam mocy przy ludziach ,z resztą tym razem sprytnie to zamaskowałam. Mianowicie wyczarowałam też wiadro zamocowane pod sufitem żeby wyglądało to na pospolity kawał. Jednak wytłumaczenie mojej mamy było takie: " A czemu rzeczywiście nie mogłaś jej zrobić pospolitego kawału? Nie mogę ryzykować, że to zdarzy się jeszcze raz. Hamerhall to najlepsze rozwiązanie. Tam nauczysz się panowania nad mocą". Dopiero po fakcie uświadomiłam sobie, że mówienie jej iż doskonale radzę sobie z moją mocą i, że to było po prostu celowo raczeni nic nie pomoże, ale tylko pogorszy całą sytuację. 
   Jutro miałyśmy lecieć do Hamerhall. 
 Szczerze to jestem ciekawa jakie umiejętności mają inne wiedźmy, chociaż jestem  prawie pewna że moje są o wiele większe. Moja mama jest potężną czarownicą i wiele mnie nauczyła, ja z resztą też lubię doskonalić swoje umiejętności ( np. czytając księgę czarnej magii)
   Postanowiłam zejść do mamy i zadać jej jeszcze parę pytań na temat zasad w Hamerhall.
  -Mamo! Gdzie jesteś?- zawołałam jeszcze ze schodów. 
  - W pracowni- odkrzyknęła do mnie łagodnym tonem. W sumie to czasem się zastanawiam skąd ona bierze tyle wyrozumiałości względem mnie. Moja mama jest wysoką, szczupłą kobietą. Dobrze
    zbudowaną. Ubiera się elegancko ale mrocznie. Ja też lubię ciemne ubrania, najbardziej chyba czarne podarte rurki które zaczarowałam. Mama wierzy, że uważam, iż przynoszą mi "szczęście" na kartkówkach. Ooo tak ma co do tego rację. No w każdym razie:
- Mamo mam nadzieję ,że do Hamerhall mogę zabrać Messa?-  Mess to moja mysz. Czarna mysz. Jest inteligentny. Potrafi zrobić wiele rzeczy, często jak nie chce mi się po coś iśc to proszę go żeby zrobił to za mnie. 
- Nie wiem zaraz sprawdzę w regulaminie, poczekaj. - powiedziała- Chcesz jeszcze coś oprócz tego? 
- Chciałam się spytać które księgo mogę ze sobą wziąć?- odpowiedziałam/
-  Myślę, że żadną, wierz mi w Hamerhall jest tak wielka biblioteka ksiąg, że znajdziesz w niej wszystko co będziesz potrzebowała.
- Proszę... Chociaż tę od babci? To moja ukochana księga są w niej moje ulubione zaklęcia. 
- No dobra tę jedną, ale o więcej mnie nie proś!
- Ok to ja idę się pakować, a ty sprawdź co z Messem ok?
-Dobrze to idź się w końcu pakować i nie przeciągaj dłużej!
                                                             
                                                              <3

Poszłam na strych. Powoli weszłam po drabinie i wzrokiem zaczęłam szukać kompletu czarnych skórzanych walizek. Mój wzrok zatrzymał się jednak na starej drewnianej skrzyni. Szczerze mówiąc zawsze chciałam są otworzyć ale nie miałam odwagi. A teraz do głowy mi przyszło, ze przecież i tak jutro wyjeżdżam więc nawet szlaban mi nie grozi. Na palcach podeszłam do skrzyni i przykucnęłam przodem do niej. Chwyciłam palcami za brzegi i usłyszałam głos magicznej wyroczni: " Jeśli chcesz otworzyć skrzynię musisz użyć odpowiedniego zaklęcia". Dobra nie ma sprawy wyrocznio. Wyszeptałam pod nosem zaklęcie ,pstryknęłam palcami i ponownie podeszłam do próby otworzenia skrzyni. Oczywiście mi się udało. Nie sądziłam, że mama mogła użyć aż tak prostego zaklęcia do chronienia swojej własności, a może to ja tak dużo umiem? No no co szczerze mówiąc umiem o wiele więcej niż przeciętna czarownica.
 W skrzyni zobaczyłam książkę czy notes nawet nie wiem co to jest, bardzo przypominający wyglądem mój pamiętnik. Zafascynowało mnie to . Wzięłam notes do ręki i w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że takie pamiętniki otwierają się tylko na głos prawowitego właściciela.
Co by tu teraz wymyślić? Przyszło mi na myśl, że w księdze od babci mogę znaleźć zaklęcie modyfikujące głos. Już chciałam polecić Messowi by ją przyniósł, gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi po drabinie. Szybko schowałam zeszyt pod bluzkę, a skrzynię zatrzasnęłam. Wstałam i udawałam, że posłusznie szukam walizek. Po drabinie oczywiście szła mama.
- Chciałam ci powiedzieć, że załatwiłam, że możesz zabrać Messa ze sobą- powiedziała mama, najwyraźniej zadowolona, że nie będzie musiała go niańczyć kiedy mnie nie będzie.
- Fajnie-  oznajmiłam i powróciłam do szukania walizek- Dzięki- wymamrotałam pod nosem.
-Jeszcze nie znalazłaś walizek?- spytała mnie.
-Nie- odparłam.
- Ależ ty jesteś nieporadna- powiedziała i wymówiła zaklęcie lokalizujące, nad miejscem w którym znajdowały się walizki rozbłysł fioletowy płomyk.
- Dziękuję, a teraz pozwól, że przeniosę je na dół i w końcu się spakuję- powiedziałam łagodnym, ale lekko zirytowanym tonem.
                                                           <3

Moje pakowanie wyglądało następująco: wyrzuciłam wszystkie rzeczy z szafy i upchałam do największej i najmniejszej walizki. Potem spakowałam kosmetyczkę i biżuterię, a na koniec rzeczy prywatne takie jak księgi, książki, zdjęcia itd. Nie zapomniałam również o moim zaczarowanym kocu.  Wkrótce w mój pokój świecił pustkami, tylko po środku stały walizki. Jedyne na co miałam teraz ochotę to gorący prysznic.
   Gdy już się ubrałam w piżamę i wysuszyłam włosy zeszłam na dół i sama się sobie zdziwiłam gdy wtuliłam się w ramiona mamy.
    Dłuższą chwilę spędziłyśmy na rozmowie, a potem poszłam do swojego pokoju i nie myśląc już o niczym innym walnęłam się na łóżko i poszłam spać.
           
 
                                                                       Rozdział 2



Dzisiaj obudził mnie brzask. Nie mogłam dalej spać. Byłam teraz wściekła na mamę, że muszę jechać do tej głupiej szkoły. Leżałam taka wściekła i przeklinając w myślach , co 5 minut spoglądałam na zegarek: 5.30, 5.35, 5.40 i tak dalej aż do 6.30 kiedy stwierdziłam, że muszę wstać i coś robić bo oszaleję. Dla zajęcia czasu spędziłam najpierw chyba z godzinę w łazience. Muszę przecież muszę zrobić świetne wrażenie.
    Wyprostowałam włosy, pomalowałam rzęsy tuszem i  nad oczami zrobiłam kreski eyelinerem, powieki pomalowałam szarym, perłowym  cieniem ,a usta matową malinową szminką.  Ubrałam moje podarte czarne rurki i bordową, lejącą się koszulę oraz moje cudne militarne buty z ćwiekami. Nie zabrakło również biżuterii. Ubrałam amulet który podobno zostawił dla mnie ojciec. 
Stanęłam przed lustrem i powiedziałam sama do siebie: " Zmieciesz ich tam Nirvana ".
    Zeszłam na dół i poszłam do sypiali mamy żeby ją obudzić.
- Mamo! Wstawaj już 8.30, nie zdążymy na czas jak się zaraz nie zbierzesz.- powiedziałam.
- Spokojnie.- powiedziała opanowanym tonem.
Potem poszłam zrobić śniadanie. 
Mama miała rację, żebym była spokojna. Po nie więcej niż dziesięciu minutach zeszła do mnie gotowa. 
    Za godzinę byłyśmy już spakowane do samochodu i gotowe do drogi, co znaczyło, że za około 9 godzin będę już w Hamerhall na Karaibach.
-Tak z ciekawości, dlaczego Hamerhall? Dlaczego akurat taka nazwa?- spytałam mamy.
- Od nazwy założyciela, Marona Hamera. - odpowiedziała.
- A kim on był?- pytałam z zaciekawieniem.
- Nie wiem!- odparła już lekko zdenerwowanym tonem.
I w sumie tak skończyła się nasza rozmowa, aż dziwne ale resztę drogi przemilczałyśmy.
  Kiedy nasz samochód wjeżdżał na prom spytałam się jej jedynie jak długo będziemy płynąć.
Jej odpowiedź= 3 słowa:" Około 5 godzin".
Ja cały czas się zastanawiałam czemu jest na mnie zła, ja wiem, ze ja też się czasem na nia wkurzam mimo tego ,że nic takiego nie zrobiła, ale ona nigdy tak nie robiła...  Wtedy przypomniałam sobie o pamiętniku. Już nie mogłam się doczekać aż zostanę z nim sam na sam.


_______________________________________________________________________________


Wiem, że rozdział jest krótki, ale chciałam opisać tylko tą jedną sytuację;)



                                                     Rozdział 3


 Nasz samochód właśnie podjechał do bramy, takiej bardzo okazałej bramy. Trochę w stylu gotyckim. Jeśli reszta szkoły jest urządzona w takim stylu to już się tu czuję jak w domu.
Kiedy przejechałyśmy przez kilometr lasu naszym oczom ukazał się budynek zamku. Był szary, a dach miał czarny.Ogólnie był ogromny. Widać było, że jest bardzo stary. Miał okazały dziedziniec. Nad wejściem  siedziały gargulce. Wydawało mi się, że wodzą za mną wzrokiem.
Moją uwagę przykuły chyba najbardziej dwie wieże, wokół których nawet teraz, kiedy jest piękna pogoda strzelały pioruny.
Wokół całego terenu szkoły rozciągał się ogromny las. Na terenie samego Hamerhall znajdowało się jezioro, mniejszy budynek który jak się dowiedziałam od mamy  służy za salę gimnastyczną, ogrody kwiatowe i boisko... Hmm tak szczerze to nie wiem do czego było to boisko.
  Dzisiaj był oficjalny początek roku magii i do Hamerhall zjeżdżali się wszyscy uczniowie. Zarówno nowi jak i starzy. Wszyscy byli elegancko ubrani. Chłopacy mieli na sobie koszule i krawaty, niektórzy nawet cały komplet garnituru. Dziewczyny zaś były poubierane w eleganckie sukienki w odcieniach szarości, bieli i czerni. Ja, mimo tego że nie byłam w odświętnej sukience nie mogłam narzekać jeśli chodzi o elegancję mojego stroju. Zauważyłam, że nikt nie ma tu tak... ''Ostrej", wymownej biżuterii jak ja, ale wcale nie miałam zamiaru się jej pozbywać. Jak już pewnie wspominałam: lubię się wyróżniać z tłumu.
   Postanowiłam zaczepić kogoś i dowiedzieć się co jest teraz w planie.  Jakiś apel czy co.
Zobaczyłam w tłumie pewnego małego chłopca. Nie chce mi się wierzyć, że ma on ponad 13 lat.
Wpadło mi do głowy, że przyciągnę go do siebie zaklęciem.  Wyjęłam różdżkę i wypowiedziałam formułę zaklęcia. Miało ono zadziałać następująco: magiczna ręka złapie chłopaka i przyciągnie go do mnie. Nie przemyślałam jednak kwestii magicznych mocy tego oto chłopaczka. Okazało się że jest on Barghestem ( niezwykle dużym i silnym psem-goblinem o wielkich szponach). Gdy moja "ręka" go chwyciła zmienił swoją postać z małego chłopca na wielkiego psa. A ręka ciągnęła go wprost na mnie. Byłam zbyt zaskoczona by zdążyć zatrzymać zaklęcie. Nagle Barghesta trafiło zaklęcie kierowane z przeciwnej strony. Wtedy ja zakończyłam swoje. Mój wybawca dalej trzymał Barghesta w powietrzu. Czekał aż ten z powrotem zmieni się w człowieka. Ja szybko oddaliłam się z miejsca zdarzenia.
                                                            <3

    Weszłam do hallu szkoły. Zobaczyłam tam mamę rozmawiającą z dyrektorką.
Czyżby wieści rozchodziły się tutaj aż tak szybko? Podeszłam do nich nieśmiało.
Mama natychmiast odwróciła się w moją stronę.
- Nirvano proszę poznaj panią dyrektor Rostweil.- powiedziała do mnie całkiem łagodnie.
- Witam. - rzekła, odwracając się ku mnie pani Rostweil. Jej głos był bardzo stonowany i aksamitny.
- Dzień dobry. - odparłam.
- Hanno może opowiesz mojej córce trochę o tym jak funkcjonuje szkoła? - mama powiedziała do dyrektorki.
- Nirvano- zaczęła- jak nie trudno się domyślić nasza szkoła nie jest zwykłą placówką edukacyjną. Nasz program znacznie różni się od tego w szkołach śmiertelnych. Tutaj nie będziesz uczyć się matematyki, tylko rzeczy które będą kształciły twoją moc. Przystosowania obronnego, historii magii, przyrządzania eliksirów i tym podobnych. Każda rasa ma inne przedmioty, tylko niektóre zajęcia będziecie mieli wspólnie. Powiem ci jakie rasy możesz u nas spotkać. Przyjmujemy dzieci min. Czarownic, Nimf, Zmiennokształtnych, Wilkołaków, Syren, Barghestów, nie licznie ale Orków i Gargulce również, elfy no i jeszcze wampiry. Raczej nie uda ci się ich rozpoznać po wyglądzie codziennym. Wszyscy potrafią przybrać wygląd normalnych ludzi. Musisz kierować się raczej zapachem. - mówiła, a ja cały czas z zaciekawieniem jej słuchałam- Teraz Kol odprowadzi cię na 3 piętro gdzie odbywa się przydzielanie pokoi do w akademikach.
W odpowiedzi jedynie kiwnęłam głową. Poczułam, że ktoś z tyłu się do mnie zbliża. Gwałtownie się odwróciłam. Zobaczyłam jednak tylko przystojnego chłopaka, który nie sprawiał wrażenia wrogiego mi.
- Ah tak to jest właśnie Kol.- powiedziała pani Rostweil.



                                                                     ROZDZIAŁ 4



  Wraz z Kolem szliśmy do góry po krętych i stromych schodach. Niby mieliśmy wejść tylko na 3 piętro, a ja myślałam, ze wchodzimy już na dziesiąte. Zdyszałam się. Aż mi było głupio tak sapać przy Kolu, ale nic nie mogłam na to poradzić.
W końcu doszliśmy. Przez wąskie drzwi weszliśmy do kameralnej sali, w której znajdowała się już dobra 50 uczniów.
W przeszłości nie przyszło mi się spotkać z przedstawicielami innych ras i nawet nie wiedziałam, że mój nos jest wyczulony na ich zapachy. Teraz kiedy znajdowałam się wśród przedstawicieli co najmniej 7 innych ras, mój narząd węchu dosłownie wariował.
Teraz najbardziej czułam mieszankę mięty i róży. Tak, to bez dwóch zdań była nimfa. Ale najwyraźniej nie taka zwykła nimfa, dawała zbyt intensywny zapach.
   Nawet nie zauważyłam, że Kol mnie już zostawił. Hmm... co by teraz zrobić.
- Niezły wyczyn z tym Barghestem kochana- usłyszałam ironiczny, ale bardzo delikatny głos za swoimi plecami. Odwróciłam się by zidentyfikować osobę która śmiała się ze mnie nabijać.
Oczywiście, to musiała być ona. To była ta nimfa. Stworzenia te mają w swojej naturze, że są kochane i faworyzowane przez ludzi. Jednak nie przesądza to o ich charakterze. Mogą być zarówno delikatnymi dziewczynkami, optymistkami nie widzącego zła na świecie, jak i wrednymi żmijami. Niestety, jak przypuszczam mam do czynienia z z gniewnym gadem.
- Znalazła się mądrala- zachichotałam sarkastycznie- nie moja wina, że na zewnątrz nie czułam jego zapachu.
- Och tak? Dobrze. Ale szczerze wiesz co mi się najbardziej podobało? Kiedy szczęka ci tak zabawnie opadła w dół jak się zmienił. Haha. Jestem ciekawa co byś zdobiła gdyby ktoś ci nie uratował tyłka.- odparła. Hmmmmm... Nirvana myśl jak jej dokopać, myśl.
- Tak? Naprawdę, aż tak cię to rozbawiło? A wiesz co mnie bawi? Ta myśl o...- i w tym momencie w sali rozległ się donośny męski głos:
-Ekhem. Witam was w Hamerhall. Mam za zadanie wyjaśnienie wam zasad jakie panują w akademiku.- był to głos wysokiego mężczyzny, a ściślej mówiąc wampira.
W tym roku po raz pierwszy zdecydowaliśmy się na pokoje mieszane. W jednym pokoju będą mieszkali przedstawiciele 2 różnych ras. Do pokoi dobraliśmy was dopasowując wasze charaktery. Mamy wielką nadzieję, że będziecie zadowoleni ze swoich współlokatorów.
A teraz przejdźmy może do regulaminu:
W pokojach możecie przebywać w przerwach między zajęciami.
Cisza nocna zaczyna się o 23. Oznacza to, że o tej godzinie wszyscy musicie być w pokojach i zostają one wtedy zamknięte na magiczną blokadę. Koniec ciszy jest o godzinie 6.30.
Śniadanie jest punktualnie o godzinie 8 natomiast zajęcia zaczynają się o 9.30.
Za spóźnienia każdy będzie ponosił konsekwencje indywidualnie.
W pokojach nie możecie używać zaklęć bojowych, chyba, że będzie taka konieczność. Nie możecie ze sobą walczyć, w razie potrzeby możecie w każdej chwili skontaktować się z pracownikiem Hamerhall. Ale jeszcze raz powtórzę NIE WALCZYĆ ZE SOBĄ. Chyba wszyscy zdajecie sobie sprawę, że możecie wyrządzić komuś i sobie również wielką, ale to wielką krzywdę!
          Po zakończeniu swojego monologu przeszedł do czytania listy kto z kim mieszka.



                                                          Rozdział 5




Dostałam pokój 1208 czyli kolejne 3 piętra wyżej.  Nie chciało mi się przepychać w tym tłoku, więc przeniosłam się zaklęciem. Moja współlokatorka najwyraźniej nie wybrała tego rozwiązania, jednak jej rzeczy już były w pokoju.
   Pomieszczenie to było  na moje oko o wymiarach około 4x5 m. Czyli w sumie nie taki mały, ale  jeśli by to podzielić na 2 osoby no to jednak nie tak dużo. Wydaje mi się też, że rozstawienie było całkowicie nie praktyczne. Przy ścianie stały 2 pojedyncze łóżka, a zaraz obok standardowo stolik nocny. Dużą część miejsca zajmowała szafa.
Okazuje się, że kompletnie nie potrzebnie zabrałam ze sobą ubrania ponieważ 3/4 szafy było wypełnione "pięknymi" mundurkami Hamer. Obok leżała informacja o tym, że mundurki musimy nosić podczas zajęć, kolacji, obiadu i śniadań. Ah czyli tylko w przerwach i w nocy mogę się ubierać jak chcę.
Jedno ale: nie powiedzieli, że mam nosić TYLKO mundurek... hmm... jeszcze się nad tym zastanowię.
  Ktoś właśnie otworzył drzwi. Wzdrygnęłam się.
Moim oczom ukazały się plecy, zgrabnej dziewczyny o lekko falowanych włosach w kolorze ciemnego blondu. Ubrana była... i tu zaskoczenie. Nie była ubrana jak wszystkie inne dziewczyny w elegancką sukienkę w odcieniu szarości lub czerni. Miała na sobie jasne jeansy ozdobione ćwiekami i koszulę z obciętymi rękawami. Na nogach miała czarne Martensy. Kiedy się odwróciła zobaczyłam delikatną buźkę przyozdobioną czarną kreską wokół oka, różem na policzkach oraz mocno różową szminką.
Moją głowę nagle nawiedziło z 1000 myśli.
Czyżbym spotkała bratnią duszę? Albo ta dziewczyna lubi się buntować, albo po prosu nic nie wiedziała i.... i jest jak wszyscy inni...
Na myśl o tym, ogarnęło mnie chwilowe przygnębienie.
Dobra nie ważne. Nie myślę o niczym dołującym!
- Czyżbym nie tylko ja nie lubiła sukienek?- odezwała się. Jej głos był miły, ale lekko zadziorny.
- Noo nie ty jedyna. -odpowiedziałam informującym tonem.
- Katty, a ty?- powiedziała do mnie.
-Nirvana, Nir jak wolisz.
-Hmm czyli mamy mieszkać tu... razem?-zapytała, dodając odrobinkę grymasu do słowa :"tu".
- Na to wygląda. Przepraszam, że spytam, ale nie mogę wyczuć czym jesteś.- powiedziałam.
- Ah tak, to przez moją bransoletkę: zakłóca węch innych nadnaturalnych, to celowe. Lubię być zagadkowa. Czarownica, a ty?
-Ty chyba wiesz czym ja jestem- powiedziałam lekko podirytowana.
-Pytam z grzeczności. No czyli jest nas dwie.
Wiesz co jestem tu 5 minut i już nie mogę wytrzymać tego wystroju. Może tu troszeczkę przemeblujemy?-zaproponowała.
-Jeszcze pytasz. Popisywać się to ja zawsze mogę. -odparłam tym razem już pewna siebie.
                             
                                                     <3
Po 15-stu minutach nasz pokój był nie do poznania. Zmieniłyśmy praktycznie wszystko, a ja rzuciłam zaklęcie które sprawiało, że cała kadra będzie widziała nasz pokój jako taki, jaki był wcześniej.
Teraz zamiast szarości przeważała tu biel i czerń. Białe ściany, na których wisiały czarno-białe podobizny takich osobowości jak: Audrey Hepburn, Marylin Monroe i Michael Jackson.
Zamiast tych okropnych łóżek stały teraz dwie rozkładane, czarne kanapy.Stoliki nocne zastąpiła
 szklana ława, z metalowymi nogami.
Między kanapami na podłodze z jasnych paneli z przebłyskami szarości, leżał mocno różowy kudłaty
 dywan. Z sufitu zniknęły zacieki, a 
z łazienki grzyb. Na środku pokoju zawisnął delikatny kryształowy żyrandol.
Tylko szafy z jakiś przyczyn nie mogłyśmy ruszyć z miejsca. Jednakże teraz kiedy zmieniłyśmy jej kolor 
na biały, nie wyglądała aż tak źle. Okazało się, że ja i Katty mamy podobny gust. Kiedy pokazałam jej 
mundurki składające się ze spódniczki z motywem  szkockiej kraty w kolorze czerwony, czarnej bluzki 
na ramiączkach, którą  według instrukcji mamy włożyć do spódniczki oraz szarego rozpinanego sweterka
 nie była zbyt zadowolona.  
Ubrałyśmy się  i stwierdziłyśmy, że kiedy doda się do nich odpowiednie buty 
( np. workery, conversy, lub martensy),sweter  zwiąże na dole i doda trochę biżuterii 
nie jest aż tak źle. Kiedy skończyłyśmy eksperymentować z ciuchami, wezwano wszystkich na kolację.


 
                                                                  ROZDZIAŁ 6





Ja i schody w tej szkole na pewno nie zostaniemy przyjaciółmi. Na szczęście schodzenie nie było tak męczące jak wchodzenie. Jednak, powolny marsz w tym tłuku to katorga.
 Stołówka była wielką salą. Całą ścianę na wprost od wejścia upiększały łukowate okna wysokie od podłogi do sufitu.  Niestety cały urok jadalni znikał, kiedy się spojrzało na mieszaninę stołów i krzeseł. Szczerze mówiąc to chyba nie było tam dwóch takich samych stołów.
   Przy wejściu każdemu wręczali karteczkę z numerem stolika przy którym ma usiąść.
Dostałam numer 13.
Uważam, że te karteczki były kompletnie niepraktyczne, ponieważ tutaj jest z 50! stolików i jak ja tu mam kurcze znaleźć 13. Tutaj nie ma nawet żadnego ładu w ustawieniu ich . np. koło 10 stoi 39 na przeciwko 26 a z tyłu 16.
W tłumie wyparzyłam Katty. Szybko do niej podbiegłam z nadzieją, że mi pomoże. Niestety ona też nie mogła się połapać.
Odeszła w celu dalszych poszukiwań swojego stolika.
Ja za to miałam straszne szczęście. Zaraz gdy Kate się oddaliła ujrzałam numerek 13 na jednym ze stołów.
   Był on 4 osobowy. Siedzieli już przy nim dziewczyna i chłopak. Wysoki dobrze zbudowany blondyn i niska drobna brunetka. Ciekawe czy charakterem tez się tak bardzo różnili.
 Na pierwszy rzut oka można było się domyślić, że ich coś łączy.
Usiadłam naprzeciwko ich.
-Cześć! Jestem Eva a ty?
-Nirvana.
- Łał oryginalne imię. Mój chłopak Emmet.
Miałam rację ha! Ten mój 6 zmysł.
- Hej.- mruknął Emmet.
-Czyżby gargulec i syrena? Odważne połączenie.
-Wiesz jak się zna kogoś od 6 lat to się już nie bierze pod uwagę gatunku- powiedziała Eva.
-Rozumiem.- odpowiedziałam. Jak ja nie lubię takich papużek nierozłączek yyyh...
             
                                                          *******




Jak się można było spodziewać, znów byłam na górze pierwsza. Weszłam do pokoju a drzwi same się za mną zatrzasnęły.
Zauważyłam, że przed wyjściem nie zamknęłyśmy okna. Szybkim krokiem podeszłam  by je przymknąć.
Momentalnie przypomniałam sobie o pamiętniku, mamy. Wyjęłam go z torby i usiadłam z nim na jednej z kanap. Chwilę pogłowiłam się, nad naśladowaniem głosu mamy, aż w końcu udało mi się go otworzyć.
W tym momencie do pokoju weszła Kate.
- Przegapiłam coś?- zapytała zaciekawiona.
-Nie, jeszcze nic. Czemu się nie przeniosłaś zaklęciem?
-Wydawało mi się, że klatka schodowa jest zablokowana na magię. - odpowiedziała zdziwiona.
-Aha.- powiedziałam obojętnie.
-Co to za stara księga? Magii?
-Nie.
- A co to jest?
-Pamiętnik.
-Aaaa. Już rozumiem, też mam taki. Pokazać ci?
- Jeśli chcesz.- rzekłam niewzruszonym tonem, patrząc na stronę tytułową pamiętnika- A tak w ogóle to wróciłaś naładowana jakąś dziwną energią, czuję ją.
-Czy ja wiem, ucieszyłam się trochę, bo spotkałam znajomych. Emmeta i Evę.- powiedziała- ale tak poza tym to nic się nie stało. A tak swoją drogą to dziękuję Bogu, że chociaż jedzenie tu jest dobre.
- Emmeta i Evę? Siedzę z nimi przy stole.
-Naprawdę? Szczęściara.
- I jeszcze z takim jednym gościem... Wiem! Już wiem co ci "jest". Eva naładowała cię pozytywną  energią. Aż te syreny.
-Nie wiedziałam, że tak mogą. Rzeczywiście, przy niej zawsze czuję się radośniej. Czekaj idę po ten pamiętnik.
Wstała z kanapy i podeszła do swojej walizki. Włożyła rękę na samo dno i za chwilę moim oczom ukazał się mocno różowy notes z czarnym napisem KATTY i coś dalej, ale już nie widziałam.
-Dostałam ten około 3 lat temu. Wcześniej miałam inny, ale...-zająknęła się- ale spalił się w pożarze w moim domu.- dodała już trochę smutniejszym tonem
- Przykro mi. Ja bym się załamała gdyby z moim się coś stało. A ten nie jest mój, tylko mojej mamy. Znalazłam go na strychu kiedy się pakowałam.
- Otworzyłaś go? Jak? Przecież zaklęciem się nie da.- pytała zaciekawiona i zdziwiona.
-Głosem. Jestem naprawdę dobrą aktorką.
-A czego w nim szukasz?
-Jeszcze nie wiem. Mam nadzieję, że znajdę w nim coś o moim tacie.


                                                            ROZDZIAŁ 7



Nie byłam pewna co mam o tym myśleć. To co przed chwilą znalazłam w tym przeklętym pamiętniku kompletnie mnie zamurowało. Przecież to nielogiczne, jak ona mogła mi nie powiedzieć? Nie wiem jeszcze co zrobię dalej i mam nadzieję, że to, że Kate się dowiedziała nie obróci sie kiedyś przeciwko mnie.
A może jestem nieobiektywna? A może ona chciała mnie chronić? Nie mogę sobie tego poukładać w głowie.
Skoro nie jest moją biologiczną matką, to znaczy, że nigdy z nikim nie była. Nie była zakochana? Nigdy przenigdy?
No i czy dziadkowie wiedzą \? Oraz najważniejsze pytanie: kim se moi PRAWDZIWI rodzice.
Wiadomo są para wiedźma i czarnoksiężnik. A czy są dalej razem? Czemu mnie zostawili?
W mojej głowie panował teraz kompletny chaos.
Postanowiłam jednak, że na razie nie będę Mirandzie zdradzać, że coś wiem. Niech się nie martwi.
                             
                                                              *******

-Nir wszystko ok?- zapytała z troską w głosie Katty.
-Fizycznie tak, psychicznie nie.
-Jest tu napisane cokolwiek o twoich biologicznych rodzicach?
-Nie... A może jest jakieś zaklęcie "sprawdzające" rodziców co?- powiedziałam z nadzieją.
-Nie wiem... Czekaj mam ze sobą jedną księgę poszukam jej ok?
-Ja w sumie też mam. Idę po nią.-poinformowałam ją i podeszłam do swojej walizki.
   

                                                         *15 minut później

- Masz coś?  - zapytała mnie Katty.
-Na razie nie a ty?
-Mam jedno, ale nie jestem przekonana co do jego działania.
-Pokaż!-zawołałam z uśmiechem- Remesillullum- zaklęcie to sprawia, że ukazuje nam sie nasze drzewo genealogiczne... Boże na co to już zaklęcia nie ma. Niedługo będzie takie które będzie sprawiać, ze hologram Britney Spears pojawi się w naszym pokoju i zacznie śpiewać - zaśmiałam się. Ale to nie jest głupie z tym drzewem. Spróbujmy.
Wypowiedziałam zaklęcie odpowiednio gestykulując ( ach ta sztuka magii ). Przez chwilę się nic nie działo, ale powoli zaczęły pojawiać się kolejne gałęzie drzewa. Ode mnie zaczynając przez.... Mirandę...
Powoli pojawiały się kolejne pokolenia prababci i pradziadków, ale wszyscy wywodzili się z mojej dotychczasowej rodziny.
   Po piętnastu minutach pojawiły się już chyba prapraprapraprapraprapraprababcie. Nie wiem czemu jeszcze nie zatrzymałam zaklęcia. Może dalej wierzyłam, że pokaże się coś nowego?
Nagle nowe gałęzie zaczęły pojawiać się od dołu drzewa. Już miało pokazać się nazwisko kiedy drzwi do naszego pokoju się otworzyły, a wszystko co tworzyło się w powietrzu przez poprzednie 20 minut momentalnie zniknęło.




                                                               ROZDZIAŁ 8



Osobą która bezczelnie weszła do naszego pokoju bez pukania była pani Hole. Czarownica, uczy robienia eliksirów.
-Coś jak Snape z Harrego Pottera nie? Też była taka przerażająca haha - śmiała się Katty kiedy Hole już sobie poszła.
- W sumie, to że sobie tak weszła, a potem stwierdziła, że pomyliła drzwi było dziwne nie? - zapytałam nie odpowiadając na jej żart.
- Nie doszukuj się we wszystkim drugiego dna Nir.
-Boże kiedy ta syrenia magia przestanie działać haha.
Resztę wieczoru pędziłyśmy na wspólnym śmianiu się i rozkładaniu rzeczy. Myślę, że Katty właśnie została moja przyjaciółką.
-Rzeczy nam się nie zmieszczą w tej szafie!- powiedziała zdenerwowanym tonem moja współlokatorka, próbując wepchać swoją kolekcję t-shirt-ów na jedną z półek.
- Sugerujesz, że mam wyczarować jeszcze jedną szafkę?- zapytałam zawadiackim tonem.
-  Jakbyś mogła. - odparła wesoło.
Nie skończyło się na jednej szafce, tylko na trzech. Ale przynajmniej ciuchy się nie gniotły, przecież musiały sobie gdzieś wygodnie leżeć.
     Kiedy już ogarnęłyśmy pokój na tyle, że dało się przejść postanowiłyśmy sprawdzić, który pokój ma Eva. Bo gdybyśmy nie poszły to nasze zapasy słodyczy skończyłyby się stanowczo za szybko heh.
    Okazało się, że pokój Evy jest około 100 pokoi dalej grrr... Dlaczego tak daleko.
Dziewczyna mieszkała z postacią anielsko piękną. Jej współlokatorka była blondynką o rubinowych oczach? Dlaczego do cholery to dziecko miało czerwone oczy?! Jej cera była biała jak moje waciki kosmetyczne, miała idealną figurę i najwyraźniej niezły gust. Miała na sobie już nie elegancką garsonkę, ale jeansową koszulę, bordowe rurki i czarne Vansy. Była naprawdę piękna, ale te szkarłatne oczy nie dawały mi spokoju. Gdy popatrzyłam na jej rękę moje wątpliwości zniknęły, miała pierścień z krwawym klejnotem. Jej współlokatorka była wampirem!
- Cześć Katty, hej Nirvana- zawołała swoim świergotliwym głosem Eva.
- Ekhem, Eva mamy do pogadania - uświadomiła ją Kate- Masz mnie więcej nie "omotywać" swoją pozytywną mocą, energią czy jak to się tam nazywa! - Wrzasnęła.- Czuję się wtedy nienaturalnie! Wszyscy wiemy, że nie jestem taka.
-Spokojnie Katty, nie denerwuj się!- powiedziała Eva.
- Nie będę się denerwować, jak mi obiecasz, że więcej tak nie zrobisz...
Stałam tam jak słup soli słuchając kłótni dziewczyn, i wpatrując się w "rubinowe oczy".
To był chyba najbardziej zwariowany dzień mojego życia. Skoro w tej szkole tyle się dzieje to co będzie dalej? Jak siebie znam to po tygodniu zwariuję. Na razie jednak muszę się czegoś więcej dowiedzieć o wampirzycy. Nie wiem czemu tak mnie do niej ciągnie, jakaś nieznana siła
każe mi się dowiedzieć o niej czegoś więcej.
-Kate idę do pokoju- zawołałam.
-Czekaj wracam z tobą - odpowiedziała mi.
Zawołałam jeszcze "pa" do Evy i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
   
                                                              <3
- Widziałaś, że Eva mieszka z krwiopijcą?- zapytałam cicho.
-Och nawet mi o Evie nie wspominaj, jestem na nią zła!- odpowiedziała.
-Widziałaś, że mieszka z wampirem!? - powtórzyłam pytanie.
-No tak, i co z tego?
-Nie wiem coś mnie ciągnie do tej dziewczyny.
-Nir, czy ja o czymś nie wiem? Myślałam, że gustujesz raczej w chłopakach!- rzekła zadziornie.
- Hahaha bardzo śmieszne.
-To co teraz robimy? Ja chyba idę się wykąpać, a ty?
-Nie wiem, zobaczy się. Idź już do tej łazienki.
-Ok.
   W czasie kiedy Kat była zajeta, ja wyciągnęłam mój pamiętnik.
- Oj nawet nie wiesz jak dzisiejszy namieszał w moim życiu. Nie wiem czy chce mi się to wszystko opowiadać, za dużo tego, a sama boję się co będzie dalej. Nie wiem czy jest sens się w ogóle dowiadywać teraz? Może na razie, póki jestem w Hamerhall lepiej nie roztrząsać tego tematu?
- Możesz już iść do łazienki. - zawołała moja współlokatorka. Odruchowo zamknęłam pamiętnik i wsunęłam go pod łóżko.
- Ok!
Wzięłam potrzebne mi rzeczy i poszłam do łazienki


_________________________________________________________________
Nie traktujcie tego rozdziału jako nudny. Może bardziej jako zagadkowy. Zauważcie, że rozpoczęły się 
nowe, powtarzając się, zagadkowe wątki. Mam nadzieję, ze będziecie czytać dalej:)



                                                               ROZDZIAŁ 9


Dzisiejsza noc nie należała do przyjemnych. Przez cały czas męczyły mnie koszmary i budziłam się średnio co pół godziny. O 4 myślałam, że już nie wytrzymam. Tak szczerze, to nawet nie wiem co przedstwaialy moje straszne sny, ale i tak mnie przerażały.
 Po jednym z nich zbudziłam się z krzykiem i dopiero wtedy obudziła się Katty.
-Co, już rano?- zapytała.
-Nie, nie. Możesz spać dalej- powiedziałam, grzebiąc w szafce za ciuchami.
Kate popatrzyła na zegarek w komórce.
-Czemu się ubierasz? Dopiero 5.30.
-Nie mogę już wytrzymać w tym łóżku, muszę coś innego robić bo zwariuję.
Rzuciła w moją stronę pytające spojrzenie.
-Przez całą noc męczą mnie koszmary- powiedziałam.
-Ok, ale co masz zamiar robić? Jeszcze godzinę jesteśmy zamknięte i nie możemy wyjść.
-Nie wiem. Myślisz, że mają tu wi-fi?
-Oh proszę Cię, skąd mam to wiedzieć, z resztą do czego ci ono?
-Jak miałam z 13 lat to często coś majstrowałam z zaklęciami i któregoś dnia, udało mi się stworzyć pamiętnik, który zamienia się w tablet haha. Wytwory mojej dziecięcej wyobraźni, przydają mi się w dzisiejszych czasach hahaha.
-Ok...- powiedziała śmiejąc się ze mnie- no to sprawdź czy jest sieć.
Wyciągnełam pamiętnik i mówiąc konkretne słowo zmieniłam go w tablet.
-Podaj hasło! Co za złośliwy automat, a podczas blokady działają tylko założone już wcześniej zaklęcia.- powiedziałam zirytowana.
-A co ty myślałaś heh.- odparła Katty, wstając z łóżka.
-Dobra idę się ubrać w ten okropny mundurek...-powiedziałam i poszłam do łazienki.

                                                          ***************

 Ubrałam ta okropną spódnicę, bluzkę i sweter, kolczyki w kształcie krzyża i pierścionek do kompletu. Na koniec ubrałam czarne conversy, związałam włosy i narysowałam na powiece kreskę eyelinerem.
- Kate, masz czerwoną szminkę?- zawołałam wychodząc z łazienki.
-Nom, poszukaj w szafce kolo łóżka- odparła mijając mnie w drzwiach.
    Katty ubrała czarne conversy z Batmanem i kolczyki w kształcie wąsów, a włosy związała w koka.
-Żal moja ulubiona różowa szminka nie pasuje do tego chorego mundurka.- powiedziała głosem grymaśnego dziecka.
Zaśmiałam się.
-No więc co teraz robimy.- zapytałam.
-Nie wiem, do zdjęcia blokady jeszcze 10 minut.
- Może poczytamy w księdze zaklęć o wampirach?
-Co ty masz do tych wampirów, a może tylko do tamtej. Jakoś gościu na zebraniu nie przyciągał twojej uwagi aż tak.
-Nie wiem coś mnie do niej ciągnie. Nie wiesz może jak ma na imię?
-Hmm... Może wiem, a może nie wiem.- drażniła mnie.
-Powiedz.
-Nazywa się Avalon.-powiedziała.- jest córką "szychy wśród wampirów, takiego ich " przywódcy"/
-Skąd to wiesz?
- Ejj, ma się swoje sposoby, z resztą nie pierwszy rok jestem w tej szkole.
-A tak na marginesie, za co tu trafiłaś?
-Nie ważne, nie chce o tym gadać...
W tym momencie usłyszałyśmy kliknięcie zamka. Cisza się skończyła.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę do Evy, zapoznać się z jej współlokatorką.
-Oj Nirr!- krzyknęła niezadowolona.
-Idziesz?- zawołałam z korytarza.
                                                                     ****************
Kiedy weszłyśmy do ich pokoju, Eva akurat była w łazience.
-Cześć Avalon.- powiedziała Kat.
-Hej- odparła delikatnym głosem dziewczyna.
Dopiero w tym momencie zauważyłam, że w ich pokoju stoi lodówka. I nawet sie domyślam co w niej jest .
-Cześć...- powiedziała Avalon do mnie, czekając aż jej podpowiem jak mam na imię.
-Nirvana- powiedziałam.
-Avalon, miło cię poznać- powiedziała podając mi rękę. Jej oczy zabłysnęły srebrem.


                                                          ROZDZIAŁ9


Dzisiejsza noc nie należała do przyjemnych. Przez cały czas męczyły mnie koszmary i budziłam się średnio co pół godziny. O 4 myślałam, że już nie wytrzymam, a tak w sumie to nawet nie umiem określić co mi się śniło. 
 Za którymś razem zbudziłam się z krzykiem i dopiero wtedy obudziła się Katty.
-Czemu krzyczysz?Co, już rano?- zapytała.
-Nie, nie. Możesz spać dalej- powiedziałam, grzebiąc w szafce za ciuchami.
Kate popatrzyła na zegarek w komórce.
-Czemu się ubierasz? Dopiero 5.30.
-Nie mogę już wytrzymać w tym łóżku, muszę coś innego robić bo zwariuję.
Rzuciła w moją stronę pytające spojrzenie.
-Przez całą noc męczą mnie koszmary- powiedziałam.
-Ok, ale co masz zamiar robić? Jeszcze godzinę jesteśmy zamknięte i nie możemy wyjść.
-Nie wiem. Myślisz, że mają tu wi-fi?
-Oh proszę Cię, skąd mam to wiedzieć, z resztą do czego ci ono?
-Jak miałam z 13 lat to często coś majstrowałam z zaklęciami i któregoś dnia, udało mi się stworzyć pamiętnik, który zamienia się w tablet haha. Wytwory mojej dziecięcej wyobraźni, przydają mi się w dzisiejszych czasach. 
-Ok...- powiedziała śmiejąc się ze mnie- no to sprawdź czy jest sieć.
Wyciągnełam pamiętnik i mówiąc konkretne słowo zmieniłam go w tablet.
-Podaj hasło!? Co za złośliwy automat, a podczas blokady działają tylko założone już wcześniej zaklęcia.- powiedziałam zirytowana.
-A co ty myślałaś .- odparła Katty z uśmieszkiem na twarzy, wstając z łóżka.
-Dobra idę się ubrać w ten okropny mundurek...-powiedziałam i poszłam do łazienki.

                                                          ***************

 Ubrałam ta okropną spódnicę, bluzkę i sweter, kolczyki w kształcie krzyża i pierścionek do kompletu. Na koniec założyłam czarne conversy, związałam włosy i narysowałam na powiece kreskę eyelinerem.
- Kate, masz czerwoną szminkę?- zawołałam wychodząc z łazienki.
-No, poszukaj w szafce kolo łóżka- odparła mijając mnie w drzwiach.
    Katty ubrała czarne conversy z Batmanem i kolczyki w kształcie wąsów, a włosy związała w koka.
-Żal, moja ulubiona różowa szminka nie pasuje do tego chorego mundurka.- powiedziała głosem grymaśnego dziecka.
Zaśmiałam się.
-No więc, co teraz robimy.- zapytałam.
-Nie wiem, do zdjęcia blokady jeszcze 20 minut.
- Może poczytamy w księdze zaklęć o wampirach?
-Co ty masz do tych wampirów, a może tylko do tamtej. Jakoś gościu na zebraniu nie przyciągał twojej uwagi aż tak.
-Nie wiem coś mnie do niej ciągnie. Nie wiesz może jak ma na imię?
-Hmm... Może wiem, a może nie wiem.- drażniła mnie.
-Powiedz.
-Nazywa się Avalon.-powiedziała.- jest córką "szychy wśród wampirów", takiego ich " przywódcy"/
-Skąd to wiesz?
- Ejj, ma się swoje sposoby, z resztą nie pierwszy rok jestem w tej szkole.
-A tak na marginesie, za co tu trafiłaś?
-Nie ważne, nie chce o tym gadać...
W tym momencie usłyszałyśmy kliknięcie zamka. Cisza się skończyła.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę do Evy, zapoznać się z jej współlokatorką.
-Oj Nirr!- krzyknęła niezadowolona.
-Idziesz?- zawołałam z korytarza.
                                                                     ****************
Kiedy weszłyśmy do ich pokoju, Eva akurat była w łazience.
-Cześć Avalon.- powiedziała Kat.
-Hej- odparła delikatnym głosem dziewczyna.
Dopiero w tym momencie zauważyłam, że w ich pokoju stoi lodówka. I nawet sie domyślam co w niej jest .
-Cześć...- powiedziała Avalon do mnie, wyraźnie czekając aż jej podpowiem jak mam na imię.
-Nirvana- powiedziałam.
-Avalon, miło cię poznać- powiedziała podając mi rękę. Jej oczy zabłysnęły srebrem.
- Mi też miło- odpowiedziałam neutralnym tonem.
Dzisiaj Avalon wyglądała bardzo delikatnie. Jej oczy nie miały już czerwonego koloru, lecz wręcz czarny.
Włosy miała związane w wysoką kitkę, a na nogach miała białe tenisówki. Jej makijaż był ledwo widoczny, jedynym elementem rzucającym się w oczy była ciemna kreska nad górna powieką.
-Ty... jesteś czarownicą Nirvana prawda?- zapytała mnie niepewnym tonem.
-Tak- odparłam miłym głosem.- a ty....
-Wampirem- uprzedziła mnie.
-Nie denerwuje cię tyle światła w pomieszczeniach?
-Och, te opowieści o tym że nie lubimy światła to tylko wymysły ludzi. Kompletnie nam ono nie przeszkadza jeśli mamy nasze krwawe klejnoty.
W momencie kiedy Avalon skończyła mówić, Eva wyszła z łazienki.
-Jeju jak ja nie cierpię tych mundurków!- krzyknęła, jeszcze nas nie zauważając-trzeba napisać jakąś petycję o ich zmianę!
-Cześć  Eva!- zawołałyśmy razem z Katty w tym samym czasie 
-Oh, nie zauważyłam was- powiedziała łagodnie.
-Idziemy już na śniadanie?- zaproponowała Kat.
Poparłyśmy ten pomysł i wszystkie razem zeszłyśmy do stołówki.

                                                                         ****************
Kiedy weszłyśmy już do stołówki, wszystkie bez najmniejszego problemu trafiłyśmy do swoich stolików.
Razem z Evą zajęłyśmy swoje miejsca i czekając na Emmeta zaczęłyśmy rozmowę.
-Jak Ci się mieszka z Kat? - zapytała mnie.
-Spoko. Katty jest naprawdę fajna- A jak tobie się mieszka z Avalon?
-Avalon też jest naprawdę w porządku. Widziałam jak się ostatnio na nią podejżliwie patrzyłaś.
-Nie, wcale nie...-próbowałam zaprzeczać.
-Chyba każdy na początku reaguje:"Och! Wampir on wypije moją krew!" itd. Ale oni tacy nie są. Avalon może być postrzegana za zarozumiałą przez osoby które jej nie znają, bo jej rodzice są bogaci, a tata jest jakaś super szychą. Tak na serio jest bardzo cicha i nieśmiała. Jej rodzice nigdy nie mieli dla niej czasu, a do tej szkoły posłał ją ojciec...- w tym momencie do stolika przysiadł się Emmet.
-O, hej Em.- powiedziła wesoło Eva i pocałowała do delikatnie w policzek.
Resztę śniadania spędziliśmy rozmawaijąc o nieważnych rzeczach, jakgdyby nidgy nic.


                                                                  ****************
 Pierwszymi zajęciami było przystosowanie obronne.
Tym razem musiałam na siebie ubrać czarną koszulkę, obcisłą, bez dekoltu.( Pierwsze co mi przyszło na myśl kiedy ją zobaczyłam to: Męskie xxxs;p )i czerwone szorty do połowy uda( chyba też męskie xxxs). Okropieństwo!
  Zajęcia odbywały sie w małym budynku zaraz obok szkoły.
Trenerka kazała nam stanąć w rzędach, w osobnym chłopacyk, w osobnym dziewczyny. Była nią stosunkowo młoda kobieta o bordowych kręconych włosach ubrana w czarny dres od adidasa.
  Okazało się, żre będzie nasd rozdzielała w pary: chłopak, dziewczyna. Nie wszyscy byli z tego zadowoleni. Kiedy kobieta złapał mnie za rękę i mnie do siebie orzyciągnęła zobaczyłam po raz pierwszy swojego partnera. Był nim Czarnoksiężnik. Brunet o zielonych oczach i jasnej cerze.


Brak komentarzy: