Translate

Szepty...

http://szczere-i-sprawiedliwe.blogspot.com

Kontynuacja rozdziału 9: "Strach"

Nie wiem kto mnie porwał ani gdzie jestem, oczywiście telefonu nie mam dla tych dla których nie jest to takie oczywiste... Zamknęli mnie w jakiejś ciemnej celi czy czymś tego rodzaju. Nie widziałam kompletnie nic słyszałam tylko jakieś ciche szumy. Nie wiedziałam co mam robić, nie wiedziałam kim jest Jenna, a na samą myśl o tajemniczych sprawach do głowy przychodził mi David. Nie wiem może to wszystko dlatego że zobaczyłam to co się działo z Jenną, albo... Nie no to wszystko jest jakieś chore, czego ktoś mógłby ode mnie chcieć. Mieszkam tu zaledwie tydzień, teoretycznie nikogo poza Jenną nie znam. W poprzednich miejscach zamieszkania też raczej zbyt wielu znajomych nie miałam bo wszędzie byłam tak jakby powietrzem. Siedziałam sobie tak cała mokra aż nagle otworzyły się drzwi. Nagła jasność spowodowała ,że nie widziałam kompletnie nic.Gdy powoli moje oczy zaczęły się przyzwyczajać zobaczyłam stojącą w drzwiach postawną, męską postać. Zaczęła się ona do mnie powoli zbliżać, mogłam zobaczyć coraz wyraźniej szczegóły jego twarzy. Miał czarne potargane włosy i tajemnicze niebieskie oczy oraz bladą (a nawet bardzo bladą cerę). Jego postać mnie oczarowała...Całkowicie zapomniałam ,że KTOŚ MNIE PORWAŁ!
- Witam cię Cher- powiedział, jego głos był równie czarujący co wygląd. Taki... męski ,ale zarazem delikatny.
- Skąd wiesz jak mam na imię? W ogóle kim ty jesteś? Co ja tu robię?- zasypałam go pytaniami.
-Spokojnie, nie tak dużo na raz- odpowiedział- co do twojego imienia to uznajmy że to moja tajemnica, ja mam na imię Glenn, a ty jesteś tu... powiedzmy że to taki weekendowy wypad. Przepraszam cię za warunki w jakich przebywałaś, Kellan zaprowadzi się zaraz do bardziej przyzwoitego pokoju, tam będą czekały na ciebie czyste ubrania, rozgość się tam a potem dowiesz się więcej...- uśmiechnął się i wyszedł, ja miałam dziwne wrażenie, jakby nie mogłam z siebie wydusić słowa.
Kellan dał mi znak dłonią, że mam iść z nim.
                                                                         *********
Wiadomośc od autora: Hej! Jeśli chodzi o dalszą część opowiadania to musicie troszkę na nią poczekać. Są wakacje i każdy ma jakieś swoje zajęcia, ja też:) z resztą chcę trochę bardziej dopracowac dalszą część więc nie niecierpliwcie się ok?

" A co się działo z Davidem?"



Dziennik:" Musiałem szybko wyjechać, odnaleźć go, nie może jej zrobić krzywdy. 
Dzisiaj była okropna pogoda...   Niebezpiecznie było prowadzić samochód, ale żaden inny środek transportu nie był dla mnie odpowiedni. Nikt nie mógł wiedzieć gdzie jestem. Mój hammer mknął po autostradzie. Musiałem jak najszybciej dojechać do jego kryjówki. Ostatnio widziałem się z Glennem gdy tą okropną rzecz, i mimo że było to już ponad 2 wieki temu to nie wybaczę mu tego nigdy. Nie wiem co ten gość do mnie ma ale zabiera mi wszystko na czym mi zależy..."

Początek rozdziału 9:"Strach!"

Wkurzona wskoczyłam do  basenu chciałam ochłonąć pływałam jak gdyby nigdy nic. Grobową ciszę przerwał nagle trzask drzwi. 
-Jenna, to ty?-krzyknęłam. Odwróciłam się a na mnie rzuciła się czarna postać!

Rozdział 8: " Co to ma być?!


Jenna jeszcze nigdy nie była u mnie w domu, ale jej dom również był piękny więc jej reakcja troszkę mnie zdziwiła.
- Łał! Ale dom!
-Nie przesadzaj, przecież ty też masz wielki i piękny.
-Ale meble i to wszystko, a gdzie twój pokój?
-Na górze.
-Aha, to może ja odniosę swoje rzeczy ?? Które to drzwi?
- 4 po lewej.
- Ok- odpowiedziała i poszła do mojego pokoju.
-Ja postanowiłam Zrobić coś do  jedzenia.
Zabrałam się za frytki i nagetsy, no bo to najmniej skomplikowane. Zanim jeszcze zdążyłam wrzucić frytki do frytkownicy Jenna zeszła na dół.
-Jedzenie?- zapytała.
-No, wiesz jak czegoś nie lubisz to mów.
-Nie, nie wszystko gra.- powiedziała.
A więc dokończyłyśmy nasz posiłek, i go skonsumowałyśmy. Potem nastąpiła chwila w której nie miałyśmy nic do roboty, więc postanowiłam coś zaproponować.

-A lubisz pływać?
-No jasne a kto nie lubi!
-No to może popływamy?-zapytałam.
-No tylko, że ja nie mam stroju...- zmartwiła się Jen.
-Spoko pożyczę ci mój, spokojnie się w niego zmieścisz- pocieszyłam ją.
Poszłyśmy do mnie. Wyciągnęłam z szafy wszystkie moje stroje, a mam ich 5 i kazałam Jennie któryś sobie wybrać. Oczywiście wzięła różowy tak jak przeczuwałam.
Zeszłyśmy na dół. Powiedziałam Jennie ,że tylko jeszcze zmyję naczynia, bo nie lubię jak ich jest potem pełno i trzeba je naraz myć. Zajęło mi to krótką chwilę, a w tym czasie Jenna rozejrzała się po salonie. 
Gdy już w końcu poszłyśmy nad ten basen obie trochę się rozluźniłyśmy.
-To możemy wchodzić, tylko...- podeszłam do koleżanki i rozpięłam jej naszyjnik z literką "J". 
-Co ty robisz?- wzdrygnęła się, wyrwała mi naszyjnik i zapięła go na swojej szyi. 
Zauważyłam, że na jej ciele pojawiły się czerwone plamy.
-Co się stało ? Ja po prostu nie chciałam, żeby ci się zaplątał kiedy będziemy pływały.
-Jedna zasada: ja NIGDY go nie zdejmuję- warknęła.
- Dobra, dobra spokojnie! A co to za plamy co?- krzyknęłam.
-Nie ważne!

-Ważne! Jenna jak cię spotkałam to sobie pomyślałam, że się zaprzyjaźnimy, ale jeśli już mamy tajemnice?
-Już? A może ja ci jeszcze za mało ufam?-krzyknęła.
Wstała, wzięła tylko koszulę i wyszła trzaskając drzwiami. Gdy tylko to zrobiła ja zaczęłam krzyczeć:
- A myślisz, że ja ci do końca ufam?! Od samego początku wydawało mi się, że coś ukrywasz, ale i tak postanowiłam się z tobą zaprzyjaźnić! Myślisz że jesteś święta?!- wiedziałam że to co mówię to w  sumie tylko pod wpływem emocji ale po części , właśnie tak się czułam.


Rozdział 7:"Sekcja żaby?????!!!!"

O 7.30 zbudził mnie budzik. Podniosłam się z łóżka i powoli poszłam do łazienki. Umyłam te moje zęby i uczesałam włosy, ubrałam się. Ospała zeszłam na dół po schodach. Tata dzisiaj wyjechał w delegacji na tydzień. Zostawił mnie samą.
Wyszłam do szkoły. Miałam na 8.30, spokojnie zdążyłam. Z Jenną spotkałam się dopiero na lekcji.
Na historii pani Rackwilde, przynudzała i to strasznie. Średniowiecze zawsze wydawało mi się ciekawsze. Po 45 min w końcu ta upragniona przerwa. Postanowiłam zaprosić Jennę do siebie na noc. No bo skoro taty nie ma no to...'
-Jen może przenocujesz dzisiaj u mnie? Bo taty nie ma. W delegację pojechał.
-Ah... Dobra jeśli nie chcesz być sama.
-To możemy po szkole zajść do ciebie i zabierzesz potrzebne ci rzeczy.
-Ok... 
Jakaś taka niemrawa mi się wydawała. Zanim zadzwonił dzwonek poszłyśmy jeszcze do automatu bo nie chciało mi się zrobić sobie  drugiego śniadania.
                                                           *******
Biologio ty... 
Ile można słuchać o przekrajaniu żaby?! Rzygać mi  się już chciało a potem jeszcze ta sekcja Fuuuuuu...
Na szczęście siedzę z Jenną to ona mnie rozweseliła.
- Zielone oślizgłe, a ona jeszcze gada o krojeniu tego.- Powiedziałam
- No właśnie, ja na bank na przerwie pójdę do kibla i zwrócę śniadanie.
-Nie przebijesz, ja miałam z dżemem z kiwi. Od razu mi się z tymi glutami kojarzy.
-Haha!- Jenna zaśmiała się, niestety trochę zbyt głośno.
-Panno Price chciałaby się pani czymś z nami podzielić?- powiedziała pani Witty do Jen.
-Nie proszę pani, ale mam pytanie kiedy zaczniemy "to" kroić?
-Cierpliwości Jenno, do końca lekcji jeszcze 30 minut na pewno zdążymy.- i zaczęła dalej- a więc tak: do niebieskiego wrzucamy serce, do zielonego wątrobę....
-Nie no ja już nie wytrzymam- powiedziałam do Jen.
- Cierpliwości Cher mamy jeszcze całe 30 min- Jenna zaczęła małpować panią
                                                       *******
Kiedy zadzwonił dzwonek Jenna rzeczywiście pobiegła do toalety, a ja za nią. Myślałam że jak mówiła ,że zwymiotuje to żartowała. Zwolniłyśmy się z reszty lekcji, ponieważ obie się źle czułyśmy. Poszłyśmy do Jenny po jej rzeczy.
-No to pokaż mi swój dom.- powiedziałam do niej.
- Przepraszam ale mama nie lubi jak kogoś wprowadzam jak jej nie ma.-powiedziała speszona.
-Ok... Rozumiem...- odparłam.
Jenna poszła po swoje rzeczy, a ja znowu zostałam ogarnięta przez "myśli"
Czemu?
Jak?
Co?
Czy to wszystko się wiąże?
To wszystk jakieś dziwne, książka, David... O właśnie dawno o nim ni słyszałam, ani go nie widziałam. Hmm... A może był tu tylko na parę dni?
W tym momencie przybiegła Jenna, miała ze sobą piżamę i szczoteczkę.
Mogłyśmy iść do mnie






Rozdział 6: Tato??

Pozostałe lekcje spędziłam w zadumie, straciłam ochotę by kogokolwiek poznawać. Dowiem się co Jenna wie o Davidzie! Muszę się dowiedzieć...
Wracałyśmy razem okazało się że Jenna mieszka na tej samej ulicy co ja 3 domy dalej.
Zaprosiła mnie do siebie ale okłamałam ją ,że muszę pojechać z tatą na zakupy. Chciałam przemyśleć ten dzień sama w spokoju.
                                                            *******
 Gdy weszłam do domu zobaczyłam tatę który próbuje zrobić spaghetti. Nigdy nie uważałam ,że ma jakiś szczególny talent do gotowania, ale jak można spalić SPAGHETTI? Ja tego nie rozumiem. Szybko podbiegłam do niego i wyłączyłam kuchenkę, po czym zaczęłam się śmiać.
Tata popatrzył na mnie po czym również wybuchnął śmiechem. Potem razem ugotowaliśmy makaron i zjedliśmy go z samym sosem który jeszcze się nie spalił. Cały dzień spędziliśmy na wspólnej  zabawie. Oglądaliśmy komedie, graliśmy na x-boxie i wygłupialiśmy się. Szczerze mówiąc nie wiem co wprawiło go w tak dobry humor, ale on wprawił w dobry humor mnie więc chyba przestało mnir obchodzić.



Rozdział5: "Szkoła."

   Może to dziwne ale gdy o 7 rano zadzwonił budzik byłam szczęśliwa. Lubię poznawać nowych ludzi!
   Ogarnęłam się w łazience. Pomalowałam się lekko, wyprostowałam włosy i ułożyłam grzywkę. Ubrałam mój ulubiony malinowy T-shirt, poprzecierane jeansy i łańcuszek z sową, ulubioną torbę listonoszkę. Chciałam wyglądać jak najlepiej, żeby zrobić dobre wrażenie. Nie chce być sztuczna ale chyba mnie rozumiecie.
                                                                    *******
Zbiegłam na dół, zjadłam płatki i wybiegłam do szkoły. Niestety taty już nie było bo o 6 pojechał do pracy.
 Dzisiaj niestety pogoda była radykalnie inna od wczorajszej. Padało. Zarzuciłam mój płaszczyk i wzięłam parasolkę. Musiałam się spieszyć żeby się nie spóźnić. Szłam drogą, natykając się na coraz to nowe osoby idące w tym samym kierunku co ja.
                                                                   *******
Szkoła okazała się wielkim, żółtym budynkiem, otoczonym pięknie zagospodarowanym terenem. To chyba najpiękniejsza szkoła w jakiej byłam. Dziś jestem bardzo pozytywnie nastawiona do szkoły.
   Pierwsze zajęcia mam w sali 149... 149... kurde jak ja mam znaleźć w tej wielkiej szkole salę 149?!
Nie mam pojęcia! Postanowiłam się kogoś spytać.
- Przepraszam, wiesz może gdzie jest sala 149?
-Odwal się dziwaczko!
Ok jeden idiota to jeszcze nic. Próbujmy dalej.
-Przepraszam, wiesz może gdzie jest sala 149?
-Nie nie wiem?
I tak w kółko, boże ci ludzie są jacyś... Ok próbuję ostatni raz.
-Przepraszam wiesz może....
- Sala 149? Ja też jej szukam:) Chodź poszukamy razem.
-Oh... Nareszcie ktoś miły.
-Znam to. Jestem Jenna a ty?
-Ja Cher. Widocznie jesteśmy w jednej klasie.
-O! Patrz tam jest sala 140, 149 musi być niedaleko.
                                                                  *******
 Znalazłyśmy salę po jakiś 10 min.  
Gdy weszłam do sali pani już chciała ochrzanić mnie i Jennę ale jak jej wytłumaczyłyśmy, że jesteśmy nowe to zrozumiała.
Przez cały czas lekcji patrzyłam na ludzi z mojej klasy. Niektórzy byli tajemniczy, jedni już po wyglądzie widać że zarozumiali, a innych nie mogłam odczytać.
Razem było nas 30, 19 dziewczyn i 11 chłopaków.
Na przerwie postanowiłam kogoś poznać.
Poddałam Jennie ten pomysł ale nie wykazała większego entuzjazmu.    Stała się jakaś smutna, a może skołowana nie wiem. Więc chwilowo zmieniłam temat:
-Wiesz Jenna mieszkam tu od 2 dni i wiesz 1 dnia spotkałam chłopaka który bardzo tajemniczo wyglądał. Ma na imię David. Jego osoba bardzo mnie zainspirowała...
-David ? Nie nie znam ...
-Oh...
Niezręcznie się zrobiło. Jenna nie brzmiała zbyt przekonująco. Czuję ,że ona coś ukrywa.
                          

Rozdział 4,, David?"


Co było dziwne? Ten chłopak z kawiarni mi się śnił. Ale w moim śnie był jakiś dziwny, jeszcze bardziej tajemniczy niż się wydawał.
  Rano wstałam z łóżka, trochę się ogarnęłam i po śniadanie poszłam do tej samej kawiarenki co wczoraj.
Szłam drogą, dzisiaj było upalnie.  Około 30 stopni. Ja myślałam ze się ugotuję.  Zamyśliłam się. Nagle wpadł na mnie jakiś mężczyzna. Wyglądał jakby przed czymś uciekał.
-Co robisz idioto!
-Przepraszam bardzo.
I pobiegł dalej, a był to owy tajemniczy chłopak z kawiarni. Biegła za nim jeszcze dziewczyna i wołała za nim. Stąd dowiedziałam się że ma na imię David. Śmieszny zbieg okoliczności autor książki którą czytam też ma na imię David. Nie wiem czemu mi się to skojarzyło. Poszłam dalej do kawiarenki.  Tam panowała równie miła atmosfera jak wczoraj. Na szczęście dzisiaj nie było takiej dużej kolejki. Kupiłam drożdżówki i wyszłam. Nie wiem czemu ale ten chłopak strasznie mnie ciekawił. Kim był? Kim była ta dziewczyna? Czemu przed nią uciekał? Może gdy jutro pójdę do szkoły to czegoś się o nim dowiem.
                                                                              *******
W domu nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Nawet basen mnie nie przyciągał. W końcu siadłam i zaczęłam czytać. Książka szybko zleciała i w sumie po południu ją skończyłam.
Streścić: Chłopak wampir zakochał się w dziewczynie człowieku. Niestety były osoby którym się to nie podobało. Chciały one unicestwić chłopaka.  W między czasie romantyczne sceny. A na koniec ktoś zamiast trafić chłopaka trafił dziewczynę i ona zmarła. Dramat. Czasem się zastanawiam skąd biorą się ludzie którzy to piszą. Muszą mieć wielka wyobraźnię, albo być bardzo zakompleksieni.
                                                                            *********
W nocy nie mogłam spać. Wyobrażał mi się "tajemniczy chłopak", postacie z książki.
Wyjęłam telefon i wysłałam esemesa do Ann.Nie odzywałam się do niej odkąd tu jestem. Miałam szczęście i odpisała.
Od: Ja Do: Ann
Cześć Annie co u ciebie słychać?
Od: Ann Do: Ja
Tęsknię za tobą, a jak u ciebie? Jak nowy dom?
Od: Ja Do: Ann
Dom super! Tata wybrał chyba najlepszy w okolicy! Powiedział że  " zostaniemy tu na stałę". Jest nawet basen. Ale na razie nie miałam czasu by z niego skorzystać.
Od: Ann Do: Ja
To super musisz mi mailem fotki wysłać. A jakieś koleżanki poznałaś?;(
Od: Ja Do: Ann
Nie martw sie, lepsze od ciebie nie będą. Ale nie jeszcze nie miałam okazji. A za to poznałam chłopaka. Wpadlismy na siebie w kawiarni. Nie mogłam go sobie wybić z głowy, wydawał się taki tajemniczy. A dziś jak szłam ulicą to wpadł znów na mnie. Najwyraźniej uciekał przed jakąś dziewczyną.  Bo gdy on już pobiegł zobaczyłam ja wołającą za nim.
Od: Ann Do: Ja
Przepraszam musze kończyć ta moja mama...






Rozdział 3. "On."

Postanowiłam wybrać się po coś do jedzenia spacerem. Wydaje mi się ,że jak przejeżdżaliśmy niedaleko to widziałam jakiś sklep.
 Ubrałam marynarkę i wyszłam. Na dworze było letnio. Ani ciepło, ani zimno. Szłam ulicą i rozglądałam się dookoła. Jak na Los Angeles było tu nadzwyczaj spokojnie i cicho. Jakby nikogo nie było w pobliżu. Szłam tak, gdy w moim polu widzenia znalazła się kawiarnia. Podbiegłam do niej bo już umierałam z głodu. Kolejka była ogromna ale to nie grało roli. W kawiarni panował taka sama cicha i spokojna atmosfera jak na zewnątrz. Jednak okazało się ,że ludzie tu są. Na szczęście sprzedawczyni żwawo wszystkich obsługiwała i kolejka szybko posuwała się do przodu. Chłopak przede mną właśnie odchodził od kasy. Odwrócił się a ja akórat w tym momencie chciałam przejść do przodu i wyszła z tego mała kolizja. Gość niestety miał akurat sernik z wiśniami, a ja biały T-shirt. Nawet słowem się nie odezwał... Pozbierał resztki, wyrzucił, podał mi serwetkę i wyszedł. Miał kasztanowe włosy i bladą cerę, 190 wzrostu. Ładny był...
                                                                     *******
Na szczęście ja i moje ciasto bezpiecznie doszliśmy do domu.  Ja nie mogłam sobie wybić z pamięci tego chłopaka. Był taki tajemniczy. A ja takich lubię. Mam nadzieję ,że jeszcze kiedyś się z nim spotkam.
A po pseudo lunchu wróciłam do mojej książki.  W sumie cała historia kojarzyła mi się z ,,Romeo i Julią"
Autor to David Lemaż. Widocznie jakiś francuz. 

Rozdział 2. "Myśli..."

Wpis z dziennika:
" 3.06.2011                                                                                                                            13.03
Na określenie tego domu brak mi słów! Tata kupił chyba najlepszy jaki mógł, ale dom to nie wszystko. Mam nadzieję że poznam fajnych ludzi."
Po 6 godzinach jazdy zatrzymaliśmy się przy jednym z domów, a może raczej willi.
-Co to ma być tato?- zapytałam zdziwiona.
-No dom, a co ma być?- odpowiedział rozbawiony.
-Nasz dom? Na prawdę?!- pytałam podekscytowana.
-No a jak. - odpowiedział.
- Jeja tato!
-Podoba się? Może od razu spytam czy chcesz zobaczyć swój pokój?
-Noo!
-Na górze 4 drzwi po lewej. Tylko powoli bo znając ciebie to się jeszcze po drodze wywrócić.
-Jasne!
Weszłam po kręconych marmurowych schodach i otworzyłam owe 4 po lewej drzwi.
Co zobaczyłam?3 słowa: mój wymarzony pokój.
Ściany ze starej cegły, metalowe łóżko ze zdobieniami, stare panele na podłodze i kilka już nowoczesnych dodatków typu futrzasty dywan, kryształowa lampa, plakaty i na koniec... Chyba z milion książek!
Zbiegłam na dół i rzuciłam się tacie na szyję. W sumie miałam mieszane uczucia co do tego co się dzieje ale na razie byłam zbyt podniecona żeby myśleć o czym innym.
                                                                    ******* 
Obeszłam cały dom co zajęło mi prawie godzinę po czym powiedziałam tacie ze idę do siebie.
 W moim pokoju zaczęłam przeglądać wszystkie książki po kolei. Były przygodowe, dramaty, thrillery. Nie wiedziałam od czego mam zacząć. Przejechałam palcem po książkach z zamkniętymi oczami i moja intuicja wybrała jedną z tak wielu.
"Merlin..." dziwny tytuł pomyślałam, ale skoro intuicja tak mówi to trudno. Nie zaczęłam od początku, tylko od końca. Często tak robię bo po końcu można poznać dobrą książkę.
"Ostanie minuty z nią, ja wieczny ona już więdnie"trochę mnie to przeraziło ,najwyraźniej wybrałam dramat.
Zaczęłam od początku. Po godzinie byłam już jakoś w połowie. Książka była tragiczna. Prawdziwa miłość która nie ma przyszłości. Wampir i zwykła dziewczyna.  Ja bym nie mogła żyć tak jak główni bohaterowie.
 Stwierdziłam ,że tego czytania już starczy na razie bo zrobiłam się strasznie głodna. Zeszłam na dół. Całkowicie zapomniałam o tym ,że tata został sam z naszym bagażem.
-Pomóc ci tato?
-Nie nie trzeba, sam sobie poradzę.
-Panowie już pojechali?
-Tak jakieś 15 min temu.
-Aha... To ja pójdę coś zjeść.
 Dziwna sytuacja... Ale ok rozumiem go jest zmęczony. Tylko o jednym zapomniałam, a mianowicie o tym że nasza lodówka jest całkowicie pusta.

=----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pomysł z dziennikiem z nieistniejącego już bloga Nocne Zwierzenia Gabrieli Rodak. 
( wpis dodany przez Gabriellę, ponieważ stwierdziła że jej pomysł jest zastrzeżony:)) 

Rozdział 1. Dlaczego ja?





Wpis z dziennika :

„01.06.2011r.                                                                                                17.10

Dzisiaj razem z tatą przeżyłam kolejną przeprowadzkę. Już 4. w ciągu roku! Ja nie rozumiem tego mężczyzny! Ok. z Denver przeprowadziliśmy się bo pokłócił się z dziadkami. Ale co było przyczyną przeprowadzki z Canzas albo z Chicago?
 Mam nadzieję ,że z Los Angeles będzie inaczej. Może  miasto aniołów zmieni jego nastawienie.
A ja? Nowa szkoła, nowi ludzie, nowy dom.”
                                                               *******
-Tato panowie od przeprowadzek przyszli, schodź szybko!
-Idę Cheri, przecież się nie pali!
Do domu weszli 4 faceci w fioletowych kombinezonach. Wyglądali bardziej jak pogromcy duchów niż jak firma przeprowadzkowa. Ale cóż, każdy ma inny gust.
Tata cały w kurzu właśnie schodził po schodach. Przywitał panów i powiedział im co po kolei mają pakować, po czym wrócił do swojego zajęcia.  Ja w sumie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Mój pokój już całkowicie spakowany, telewizor zabrali a umowa na Internet już rozwiązana więc nawet mój notebook jest już bezużyteczny. Usiadłam na podłodze i chwilę ponicnierobiłam. W sumie moje nicnierobienie trwało około 10 minut, bo zadzwonił mój telefon. To była moja koleżanka, w sumie jedyna koleżanka. Chciała się ze mną pożegnać przed moim wyjazdem. Powiedziała ,że wpadnie tu za około 15 min.
 Za chwile była pod moim domem.
- Angela!
-Cześć Cher! Co słychać? Kiedy wyjeżdżacie?
- A pakujemy się, i powinniśmy wyjechać około 13.
-Oo… Będę tęsknić!
-Ja też, ale co zrobić. Ten mój tata… Na szczęście jest 21 wiek, przecież mamy Skypa.
-No tak ale to nie to samo… Może chcesz ostatni raz się przejść po mieście? W końcu do 13 jeszcze dużo czasu.
-Jasne, tylko powiem tacie.
                                                              *******
Kiedy tak szłyśmy ulicą obok szkoły i rynkiem, było mi strasznie przykro ,że stąd wyjeżdżam, mimo że spędziłam tu tylko 3 miesiace.
-Wiesz Ann, nie rozumiem mojego taty. Co mu przeszkadza w tym mieście. Jest spokojnie i cicho. Są fajni ludzie.
- Może to ze względu na pracę?
-Niee... gdyby tak było to by mi powiedział że to ze względu na pracę a on unika odpowiedzi...
-No to nie mam pomysłów. Ale powinnaś szanować to co robi, przecież na pewno nie chce dla ciebie źle.
-Rozumiem, nie chce źle, ale niech bierze pod uwagę to co ja chce! Angela mój spis kontaktów to jedno wielkie ZERO! Wiesz kto w nim jest? Ty i tata, i nikt więcej! Dziewczyno!
-Nie dramatyzuj!
W tej chwili zadzwonił mój telefon. Skoro Ann była ze mną to chyba można się domyślić kto to był.
-Kazał mi wrażać do domu…
-Ym…. No to chyba pora się pożegnać….
Było mi tak przykro kiedy odchodziła machając. Uświadomiłam sobie w końcu, że kiedy jutro się obudzę nie pójdę do szkoły i nie spotkam uśmiechniętej Ann.
Weszłam do domu. Tata czekał gotowy do wyjazdu.
-Spakuj do końca swoje rzeczy i będziemy wyjeżdżać
- Dobrze.- burknęłam i poszłam po laptopa.
Około 20 min później wsiadałam do czerwonego kabrioletu i po raz ostatni patrzyłam na swój dom. 6 godzin później miałam być w Los Angeles i to mnie troszkę przerażało. 

Brak komentarzy: